Krzysztof Potaczała
Soroczki, krywulki, woreczki z miętą...

Rozmowa z Magdą Stanisławską, właścicielką Pracowni Rękodzieła Artystycznego i Rzemiosła „Rękoczyny” w Chmielu.

– Gdyby nie tablica przy drodze, chyba bym tutaj nie trafił. Strasznie się Pani ukryła.

– Naprawdę? (śmiech). Tablica nie jest za duża, ale czytelna, a lokalizacja mojej pracowni najlepsza z możliwych. Chciałam być na uboczu, żeby z każdej strony otaczał mnie las, a rośliny niemal wchodziły do budynku. I żeby nie było możliwości podjechania samochodem pod same drzwi.

– Taka izolacja sprzyja pracy?

– W moim przypadku tak. Lubię ciszę i otoczenie, w którym jedynymi odgłosami są te dochodzące z lasu. To mi pozwala się skupić, spokojnie myśleć. Mam refleksyjną naturę. Nie chodzi mi o to, żeby do mojej pracowni przychodziły pielgrzymki, ale żeby docierali tu ludzie, którzy naprawdę są zainteresowani rękodziełem artystycznym. Bo jeśli ktoś jest zainteresowany, to mnie znajdzie. Dom też zbudowaliśmy z mężem w takim samym cichym zakątku.

– No dobrze, a skąd się Pani tu wzięła?

(...)

Cały artykuł w magazynie "Bieszczadnik" nr 1.
[wersja papierowa] [wersja elektroniczna]