Adam Wajrak
Popielice, orzesznice, koszatki!

Popielicowate lub pilchowate! Każdy o nich słyszał, nie każdy je widział. Moja pierwsza bieszczadzka przygoda z nimi wiązała się z byłym już na szczęście nałogiem, czyli paleniem. Otóż lata temu niezbyt legalnie (strefa tuż przy granicy) postanowiłem spędzić noc w jednym z bieszczadzkich szałasów. Szałas położony był w pięknym miejscu i słynął z tego, że buszują po nim jakieś gryzonie. Nikt nie potrafił powiedzieć, czy są to koszatki czy popielice, bo te dwa gatunki wydawały się najbardziej prawdopodobne.

Cały artykuł w magazynie "Bieszczadnik" nr 2.
[wersja papierowa] [wersja elektroniczna]