Bieszczady kojarzą się części ludzi z niedorozwojem. Nie ma u nas modnych restauracji, odlotowych wyciągów narciarskich i pięciogwiazdkowych hoteli. Ale czy musimy je mieć? A gdyby tak wykorzystać to, co przez lata było uważane za największą przeszkodę w „rozwoju” Bieszczadów? Tragiczną historię wysiedleń wykorzystać dla współczesnych pokoleń? Gdyby tak wyróżnić się podarowaną przez historię dzikością? Ale faktyczną dzikością, bez marketingowej ściemy. Gdyby tak docenić niesamowite widoki, ciszę, która wciąż jeszcze daje się usłyszeć, możliwość zobaczenia wolnych zwierząt. Zobaczenia tropów niedźwiedzia, poczucia siły galopującego stada żubrów i usłyszenia wycia wilka, że aż przebiegają ciarki po grzbiecie.
Wierzymy, że po niezwykle ciekawych, ale i trudnych czasach Bieszczady czeka prosperity, o ile mądrze będziemy gospodarować tym, co pożyczyliśmy od przyszłych pokoleń. Warto skupić się na tym co mamy a nie kopiować to co możemy zobaczyć w tylu miejscach na świecie.